czwartek, 14 stycznia 2010

"Nie Po Bożemu"




To zadziwiające z jaką łatwością, w ułamku sekundy po przekroczeniu progu, można stwierdzić czy mieszkanie jest puste. Przecież brak odgłosów dobiegający z kolejnych pokojów mógłby równie dobrze oznaczać, że ktoś tam jest, tylko śpi lub czyta książkę, a jednak tą przygnębiającą pustkę wyczuwało się momentalnie. Po całym dniu ciężkiej pracy, wydawałoby się, że tego właśnie jej trzeba - ciszy i spokoju. W tej chwili jednak, nie mogła znieść myśli, że oto kolejny raz wraca do swojego niewielkiego mieszkania, po całym dniu wysłuchiwania wiecznie niezadowolonych klientów w banku, zdejmie swój sztywny, niewygodny żakiet i nienagannie wyprasowaną spódniczkę, wypije przed snem ciepłą herbatę i położy się do łóżka, tylko po to by kolejnego dnia powtórzyć ten żmudny rytuał, który oficjalnie nazywany był życiem codziennym klasy średniej. Powrót do domu, który powinien być dla niej miejscem odpoczynku i regeneracji, stawał się jedynie kolejnym przystankiem na drodze jej rutyny. Marzyła o zmianie, jakiejkolwiek odskoczni od codzienności. Nie działo się jednak nic odbiegającego od normy. Była już niemal tak zobojętniała, że zadowoliłaby się nawet zmianą w jej cyklu miesięcznym, ale jak na złość, miesiączki nawiedzały ją regularne od niepamiętnego czasu. Moje życie jest bardziej przewidywalne, niż odczytywanie książki telefonicznej - pomyślała. Westchnęła głośno, a odgłos który z siebie wydała został natychmiastowo wchłonięty przez otaczające ją gołe ściany przedpokoju. Ściągnęła swoje czarne buty na obcasie zahaczając piętę jednego buta o czubek drugiego a później podważyła pozostały but, który bezwiednie osunął się na wykładzinę. Powolnym krokiem, z ramionami ściągniętymi zmęczeniem, przeszła do swojej sypialni i padła na wspak na łóżko, zatapiając swoja twarz w kołdrze. Czuła się tak przygnębiona, że mogłaby się rozpłakać, wiedziała jednak, że byłby to już szczyt samotnego użalania się nad sobą. Przewróciła się na plecy. Jej kształtne łydki zwisały z brzegu łóżka bezwładnie. Zebrała w sobie resztki sił, wykonała dwa głębokie wdechy i skoczyła na równe nogi. Ściągnęła z siebie garsonkę, przebrała w nocną koszulkę i opatuliła szlafrokiem frotté. Wsunęła smukłe stopy w pluszowe kapcie i ruszyła w stronę toaletki. Po zmyciu makijażu, spojrzała na swoja twarz. Ściągnęła ramiona, wyprostowała plecy i wypięła krągłe piersi. Wyciągnęła szyję do granic możliwości, odwróciła głowę i przyglądała się sobie z profilu. Z zadowoleniem stwierdziła, że pomimo swego wieku, nadal zachowała młodzieńczą jędrność ciała i wydawała się całkiem smakowita. Uśmiechnęła się do lustra i przez ułamek sekundy, wyglądała na szczęśliwą. Trwało to jednak tylko chwilę i jej twarz na powrót posmutniała. Zgasiła światło przy toaletce i udała się prosto do łóżka. Jej oczy zamknęły się bez oporu i czuła jak ogarnia ją senność.

Po kilku minutach jednak, poczuła nagły niepokój, choć nie znała jeszcze jego przyczyny. O czymś musiała zapomnieć... Śmieci ! Robiła wczoraj rybę i nie miała czasu ich wynieść przed pracą. Jeśli zostawi je na cała noc, kuchnia będzie capiła jak najtańsza wędzarnia na mieście. "Do suki ciężkiej..." - zaklęła w myśli. Ciężko wygramoliła się spod nagrzanej od jej ciała kołdry, założyła po omacku kapcie i szlafrok, po czym udała się do kuchni. Zapaliła światło, wyciągnęła niewielki plastikowy kosz z pod zlewu, a z niego wyjęła czarną szeleszczącą torbę śmierdzącą rybą. Uszczelniła ją, wiążąc niedbały supeł. Na szczęście mieszkała w bloku ze wsypem i przynajmniej nie musiała zbiegać z dziewiątego piętra na sam dół, do pojemnika komunalnego. Kiedy przekroczyła próg drzwi wejściowych, zorientowała się, że nie zabrała klucza, który został w torebce, porzuconej niedbale w sypialni. Była jednak zbyt zmęczona by wracać. Przymknęła lekko drzwi, tak by nie zatrzasnęły się pod jej nieobecność i przeszła szybkim krokiem do wsypu.

Gdy wróciła drzwi nadal były przymknięte, w tej samej pozycji w jakiej je zostawiła. Zamykając drzwi za sobą, podreptała lekko zmarznięta prosto do kuchni, by odłożyć kosz na miejsce. Nacisnęła na włącznik światła, ale usłyszała tylko głuche "pstryk" i nie stało się nic. "Dziwne, jeszcze przed chwilą działało..." - pomyślała. Nie miało to jednak znaczenia. Znała to pustelnicze mieszkanie jak własną kieszeń i nawet z zamkniętymi oczami, mogła bez problemu umieścić kosz pod zlewem. Zrobiła krok w jego kierunku kiedy nagle poczuła, że coś oplata jej szyję a następnie jej głowa odchyliła się gwałtownie do tyłu od szarpnięcia za włosy. Nie miała pojęcia co się dzieje, ale wyczuła na swoich plecach coś olbrzymiego i twardego. W tej samej chwili poczuła, że coś mniejszego zbliża się od tyłu z jej prawej strony a sekundę później usłyszała lodowaty męski głos szepczący do jej ucha:
- Gdzie się szwędałaś kurwo ?! Czekałem na Ciebie...

Jej kolana zaczęły mimowolnie dygotać, całe ciało było przejęte strachem a przez majtki wyciekło kilka kropel ciepłego moczu, który spływał po jej drżących udach. Serce wyskakiwało jej z piersi i ledwo mogła złapać oddech. Była tak przerażona, że odjęło jej mowę. Wyczuła, że coś miękkiego obija się o jej podbrzusze, ale unieruchomiona głowa sprawiała, że nie mogła dostrzec co to było. Puścił nagle jej włosy i złapał ją silnie za ramię, aż poczuła jego palce wbijające się w jej obojczyk, po czym gwałtownie odwrócił w swoją stronę. W półmroku zgaszonego światła dostrzegła wysokiego mężczyznę o potężnych dłoniach, obleczonych w czarne skórzane rękawiczki. Pończocha zaciągnięta na głowę zniekształcała wyraz jego twarzy. Mogła dostrzec tylko dwie czarne plamy w miejscu oczu, zakrzywienie gładkiej linii na nosie i rozdziawione usta, na których pończocha wibrowała jak membrana pod jego ciężkim oddechem. Czarna koszulka z długim rękawem wyraźnie obrysowywała mięśnie klatki piersiowej unoszące się miarowo. Jeans'y opięte na umięśnionych nogach były już porządnie znoszone, a długie nogawki zakrywały górną część ciężkich roboczych butów. Prawą ręką nadal ściskał jej ramię, w lewej natomiast trzymał długi i solidny sznur. Zajęło jej to moment, by zdać sobie sprawę z tego co się działo a jeszcze dłuższą chwilę by zorientowała się, że twarz oprawcy skrywa jej własna pończocha. Kolana nadal dygotały jak szalone a przez głowę przebiegało jedynie paniczne "o boże, o boże, o boże...".

Nagle strach, spotęgował przypływ energii. Oczywistym stało się, że droga ucieczki z niewielkiej kuchni była wykluczona. W jej umyśle pojawiła się jedyna możliwa myśl - "jeśli nie mogę uciec, muszę krzyczeć !". Nabrała w płuca duży haust powietrza, wydęła piersi i otworzyła szeroko usta:
- Ratun...!!!!!
Mężczyzna doskoczył do niej w mgnieniu oka. Płynnym ruchem, wypuszczając z ręki sznur, stłumił jej krzyk dłonią, która była tak wielka, że zakrywała je włącznie z jej nosem i mogła wczuć jego kciuk dociskający szczękę. Ruch obcego osobnika był tak silny, że aż cofnęła się o krok, potrącając kosz, który poturlał się po posadzce.
- Zamknij się !! - warknął napastnik, wyraźnie poddenerwowany, po czym rozejrzał się na lewo i prawo, jakby bał się, że w kuchni mógł znajdywać się ktoś jeszcze.
Przełożył drugą rękę na jej potylicę w ten sposób, że głowa była unieruchomiona między jego silnymi rękoma jak zwierzyna w paszczy lwa.
- Zerżnę Cię tak twardo, że przez tydzień będziesz chodzić okrakiem. - wycedził ostro przez zęby mężczyzna.
Jego twarz na chwilę się zmieniła i zdawało jej się, że się uśmiechnął. Tak jakby tego skurwiela bawiła cała sytuacja ! Masko-podobna forma, opięta pończochą stężała jednak w mgnieniu oka a brwi, które dostrzegała z bliska ponad czarnymi dziurami, ściągnęły się w przerażającym grymasie. W głowie na powrót szumiało jej tylko "o boże, o boże, o boże, o boże, o boże...".
Mężczyzna silnym ruchem pchnął ją na ziemię, przez co boleśnie, z plaskiem, upadła na pośladki. Zimna posadzka kuchni przejęła ją nagłym chłodem. Ciche i puste mieszkanie, które zazwyczaj było jej nudną ostoją spokoju, w przeciągu minuty stało się śmiertelną pułapką bez wyjścia. Ta myśl przeraziła ją jeszcze bardziej. "Umrę." - pomyślała. Słyszała teraz jak jej sąsiad gramoli się piętro wyżej na swojej kanapie i ogląda skróty z meczów piłkarskich. Słyszała też, jak syn sąsiadki piętro niżej, rzępoli niemiłosiernie na skrzypcach, ćwicząc swoja rutynę. Wiedziała, że pewnie nic nie usłyszą. Nawet jeżeli usłyszą, to pewnie nie będą chcieli słyszeć. W tych najstraszniejszych momentach, nikt nic nie słyszy. Musiała jednak spróbować. To była jej jedyna szansa. Znowu nabrała powietrza, ile sił w płucach i krzyknęła:
- Pomoc...!!!!! - ręka napastnika pokryła jej usta.
- Ty niegrzeczna ździro ! Czeka Cię za to kara. - powiedział z tonem kpiny w głosie mężczyzna, widocznie już rozbawiony.
Wyciągnął z kieszeni szkarłatną szmatkę, zwolnił uścisk z ust i natychmiastowym, płynnym ruchem, wepchnął jej tkaninę pomiędzy wargi, tak głęboko, że niemal się zadławiła. Wypchnęła knebel nieco językiem, ale była tak porządnie wetknięta, że zdołała ją tylko nieco przesunąć. Mężczyzna nachylił się i złapał ją za przeguby. Przełożył jej obie ręce do swojej ogromnej dłoni i zdołał skutecznie unieruchomić oba nadgarstki. Nie czekając ani chwili, rozchylił na oścież poły szlafroka, wolną ręką złapał na oślep jej majtki i szarpnął z taką siłą, że gumka nie wytrzymała naporu, pękła z trzaskiem i smagnęła ją ostro po biodrze. Zawyła z bólu, ale szmatka stłumiła skutecznie jej jęk. Zaczęła rzucać się wściekle z przerażenia na wszystkie strony, jak dusząca się ryba wyciągnięta z wody. Jeden kapeć zsunął się tuż koło jej łydki a drugi poszybował w powietrze, lądując gdzieś nieopodal. Napastnik rozchylił jej nogi kolanem i położył się na niej ciężko. Wyczuwała przez jeansy jego sztywną do granic możliwości pałę ocierającą się o wzgórek łonowy. Poczuła jak robi jej się mokro między nogami i oblała się na policzkach ogromnym rumieńcem nieregularnych kształtów. Czuła zapach potu, zmieszanego z zapachem skórzanej galanterii, intensywny i zwierzęcy.
- Podoba Ci się suko. - powiedział wyraźnie podniecony mężczyzna z przekonaniem w głosie - Weźmiesz Go całego jak dobra szmata. A jak usłyszę jeden pisk z Twojej pizdy to potrzymam Cię tu całą noc !
Zamaskowany olbrzym, namacał ręką swój rozporek i z trudem wyciągnął przez niego naprężonego kutasa. Wodził wściekle jego czubkiem po jej wargach sromowych, szukając wejścia do ciepłej cipy. Nie była w stanie się ruszyć pod jego ciężarem. Była kompletnie bezbronna. Zacisnęła z całych sił oczy i wstrzymała oddech. Pierwsze pchnięcie było tak szorstkie i ostre, że jej powieki same podskoczyły do góry a twarz pokryła się grymasem przeszywającego bólu. Kolejne były równie gwałtowne i głębokie. Próbowała zaciskać uda, ale niespokojna dupa rytmicznie podążająca za niespożytą miednicą oprawcy, skutecznie uniemożliwiała jej jakiekolwiek ruchy. Mężczyzna rżnął ją z wściekłością a każde kolejne pchnięcie, było jak uderzenie młotem o kość łonową. Robiła co mogła żeby nie krzyczeć i nie dławić się jeszcze bardziej. Jebał ją miarowo i bez wytchnienia, dysząc przy tym raptownie.
- Bierz Go suko ! Rozszarpię Cię na strzępy ! - rzucał od czasu do czasu przez zaciśnięte zęby.
Pieprzył ją tak energicznie, że niemal omdlewała. Po chwili zwolnił tępo, nie zaprzestając jednak przepychania piczki. Pracował teraz wolno i miarowo jak dyszel lokomotywy. Wysunął się z niej w końcu a jego kutas z mlaśnięciem pacnął o posadzkę. Puścił jej nadgarstki, na których pozostały czerwone odciski po jego palcach. Ręce opadły jej bezsilnie na podłogę. Była już tak wycieńczona, że nie była w stanie nimi poruszać. Gwałtownymi szarpnięciami obnażył jej ramiona, rozwiązał pasek od szlafroka i wyciągnął okrycie spod jej półprzytomnego ciała. Później rozerwał obiema rękoma jej nocną koszulę a nici satynowej tkaniny, pękały w jego dłoniach jak pajęczyny. Poczuła, że jest kompletnie naga i odruchowo próbowała zakryć rękoma swoje piersi. Chciała też wyciągnąć z ust knebel. Czuła że ma zdrętwiałe wargi. On jednak znowu chwycił ją silnie za przeguby. Wolną ręką złapał za, porzucony wcześniej, sznur.
Przewrócił ją na brzuch i zaczął sprawnie związywać jej ręce za plecami. Czuła jak twarde i nagrzane przez jej własne ciało płytki podłogowe ugniatają jej piersi. Oprawca pracował metodycznie i w ciszy, co raz po raz przyprawiało ją o kolejne dreszcze. Poczuła następne więzy na kostkach obu nóg. Jedno wiązanie sznura, przepuścił na wspak przez sam środek piersi, tak że zakrywał jej sutki. Po chwili była skrępowana do tego stopnia, że nie mogła ruszyć niczym poza głową. Słyszała jak zrzuca kolejne przedmioty ze stołu kuchennego. Mężczyzna złapał za jej podbrzusze i uniósł ją bez trudu do góry, jakby nie ważyła nawet kilograma. Położył jej tułów na stole w półzgięciu a wyprostowanymi nogami ledwo dotykała gruntu. Kant blatu wbijał się w jej podbrzusze. Sznur łączący nogi z rękoma przebiegał jej również pomiędzy pośladkami. Ustawił się za nią, rozsunął jej nogi ciężkim butem, raniąc przy tym jej kostki i odchylił sznur by mieć dostęp do napuchniętej karminowej cipki. Poczuła jak wilgotny chuj wślizguje się pomiędzy jej rozchylone nogi. Zaczęła się kolejna seria silnych pchnięć. Tym razem, rytm jego ciała był bardziej równomierny. Czuła się zupełnie obezwładniona. Piłował ją niezmordowanie a jej policzki i cycki, szorowały po blacie stołu w przód i w tył, w przód i w tył. Dłonie zaciskał na jej talii, a od czasu do czasu, używał na przemiennie jednej z rąk do sprzedawania jej piekących klapsów. To w lewy, to w prawy pośladek. Z zaciśniętych powiek pociekły jej regularne stróżki łez. Oddech mężczyzny stawał się cięższy. Jego miednica zderzała się w coraz szybszym tempie z jej pośladkami a po kuchni roznosiło się echo miarowego plask, plask, plask. Czuła, że jej kość ogonowa jest obita do granic możliwości. Mężczyzna położył jej jedną rękę pomiędzy wypięta dupą a plecami a drugą chwycił ją za włosy przy samej głowie i siłą odchylił ją do tyłu. Plask, plask, plask. Sutki ocierały się o szorstkie pęta liny i piekły niemiłosiernie. Plask, plask, plask, plask. Czuła jak jej ciało tężeje. Stała na koniuszkach palców. Plask, plask. Oddychała coraz szybciej. Plask, plask, plask. Teraz !
Nagie, skrępowane ciało, wyprężyło się w spazmie rozkoszy. Poczuła, że pociemniało jej w oczach. Fala ciepła wybuchła w jej podbrzuszu, rozlewając się na oba bieguny ciała. Promieniowało zarówno do klatki piersiowej jak i ud, kolan i dalej. Napastnik, wyczuwając napór na swoją miednicę docisnął się jeszcze bardziej. Trwali tak przez moment w zawieszeniu.

Mężczyzna wyszedł z niej niespodziewanie i pociągnął ją za sobą. Obrócił twarzą do siebie i delikatnie, położył jej wygięte w łuk ciało z powrotem na ziemię. Uklęknął na przeciwko niej, uniósł jej biodra i podciągnął na swoje uda. Wszedł w nią bez ostrzeżenia i ponownie zaczął pieprzyć z impetem. Nabierał szaleńczej prędkości i ledwo łapał oddech przez przepoconą pończochę na twarzy. Otworzyła oczy i zobaczyła jego pulsującą, napiętą klatkę piersiową, odchyloną głowę, grdykę przełykającą nerwowo ślinę. Jedną dłoń trzymał płasko na jej podbrzuszu a drugą ugniatał podskakującą pierś. Jebał ją zapamiętale, jak dzikie zwierze, wydając z siebie coraz głośniejsze pomruki. Po chwili, jego rzężenie zamieniło się w jęki, a te przekształciły się w prawdziwe okrzyki nieskrępowanej ekstazy. Nagle, mężczyzna zwinnym ruchem wysunął się spod jej ciała. Jedną ręką chwycił jej łydkę rozwierając szeroko nogi a drugą zacisnął na napęczniałej, czerwonej i śliskiej pale. Wiedziała, że to jest ten finalny moment. Zmrużyła w pośpiechu oczy i zacisnęła usta wokół knebla, na ile to tylko było możliwe. Podsunął się jak najbliżej jej brzucha i wrzasnął na cały głos - AAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
Potężne strugi ciepłego nasienia strzelały z chuja seriami, jak z karabinu maszynowego. Poczuła gęstą ciecz, która wylądowała na jej powiece i spływała strumieniem koło płatków nosa, zatrzymując się na górnej wardze ust. Kolejna struga ściekała z jej podbródka, wprost do dołka pomiędzy szyją a mostkiem. Najwięcej ładunku trafiło na jej opuchnięte piersi a sperma spływała z nich na wszystkie strony, tworząc przezroczysto-białe rozgwiazdy. Lepki nektar formował śliskie, gumiaste spoiwa między cyckami a sznurem. Z kutasa, ściekały jeszcze pojedyncze krople, które trafiały do jej pępka, tworząc w nim maluteńki mikrobiologiczny stawik. Mężczyzna oddychał ciężko, nie mogąc złapać tchu. Ściągnął z twarzy pończochę, położył się koło niej na plecach i z zamkniętymi oczami, dysząc ciężko, mamrotał "o kurwa...o ja pierdole...o kurwa...".

Po chwili namacał ręką jej policzek. Chwycił delikatnie szkarłatną szmatkę w kciuk i palec wskazujący i powoli wyciągnął ją z jej ust. Nadal leżąc na plecach i oddychając ciężko odwrócił głowę w jej stronę. Kobieta spojrzała na jego pokrytą mrokiem twarz i zobaczyła szeroki uśmiech, uwidaczniający rząd białych zębów. Mężczyzna patrzył się na nią przez chwilę, po czym nie przerywając uśmiechu, zachrypniętym głosem, powiedział:
- Cześć.
- No cześć - odpowiedziała kobieta - Kiedy przybiliście do portu ? - dodała, również się uśmiechając.
- Wczoraj. Złapałem pierwszy pociąg z Gdańska.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz ? – zapytała nie kryjąc zdziwienia.
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę - odpowiedział, ponownie się uśmiechając. - Zawsze mówiłaś, jak bardzo nudzisz się sama w domu...
Roześmiała się na głos. Często opowiadali sobie o swoich różnych fantazjach, ale takiej niespodzianki się nie spodziewała. Mężczyzna podniósł się ciężko z podłogi bez słowa i zniknął na chwilę w przedpokoju. Parę sekund później zapaliło się światło. Wracając do kuchni, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Wydobył jednego i odpalił go od palnika kuchenki. Kutas nadal wystawał z jego rozporka i dyndał się na lewo i prawo przy każdym ruchu ciała. Ułożył się z powrotem koło niej, tym razem na boku. Palił powoli i z wyraźnym smakiem.
- Gdzieś Ty się chował ?
- Najpierw za kanapą w gościnnym. Chciałem Cię napaść kiedy położysz się spać, ale wstałaś i poszłaś ze śmieciami, więc musiałem improwizować. Wyłączyłem korki, schowałem się za drzwiami w kuchni i czekałem cierpliwie. - odparł z wyraźną dumą w głosie. Włożył papierosa w jej usta i czekał, aż się zaciągnie.
- Rozwiążesz mnie ? - spytała, wypuszczając jednocześnie dym z ust.
- Nie. - odpowiedział z uśmiechem. - Za bardzo mi się tak podobasz. Kiedy zorientowałaś się, że to ja ?
- Dopiero kiedy się na mnie położyłeś. Poznałam Twój zapach.
Uśmiechnęła się szeroko. Dopiero teraz, w sztucznym świetle żarówki, zobaczył ślady po stróżkach łez na jej, nadal czerwonych, policzkach.
- Płakałaś ? Skrzywdziłem Cię ? Byłem za ostry ? - zapytał poważnie.
- Nie, było przyjemnie. Po prostu przez chwilę naprawdę się bałam, nawet wiedząc, że to Ty i że to tylko gra. To tak jak z oglądaniem ulubionego dramatu... Dobrze wiesz jak się skończy, bo oglądasz go setny raz, ale i tak zawsze płaczesz na finałowej scenie.
- Jeśli Cię skrzywdziłem to przepraszam.
- Nic się nie stało. Nie przejmuj się. - odpowiedziała a mężczyzna pokiwał lekko głową na znak zrozumienia.
- Myślisz, że jesteśmy pojebani ? - zapytał po chwili zastanowienia.
- Może trochę... Myślę, że jesteśmy mniej pojebani, niż ludzie którzy robią to przez całe życie Po Bożemu, bo myślą, że tak trzeba.

Patrzył się w nią jak w obrazek. Rękę z papierosem oparł na kolanie zgiętej nogi i wpatrywał się w nią z uśmiechem, bez słowa. Małe stróżki dymu ulatywały pod sufit a jedynym odgłosem w domu były ich zsynchronizowane, miarowe oddechy. Zagięty na czubku papierosa popiół, odłamał się i wpadł wprost do jej pępka. Oboje spojrzeli na grudkę popiołu, kołyszącą się z boku na bok, w wypełnionym spermą zagłębieniu brzucha, jak statek na pełnym morzu. Mężczyzna spojrzał na nią z wyrazem niepokoju na twarzy.
- Mało jeszcze nabrudziłeś ? - spytała retorycznie, po czym oboje roześmiali się niemal do łez.
- To niesamowite, wiesz ? Po tylu latach, nadal nie mogę w to uwierzyć... - powiedział po chwili.
- Co takiego ? - spytała zdziwiona.
- Jesteś elegancką kobietą, moją żoną...a potrafisz się pieprzyć jak najlepsza portowa dziwka.
Uśmiechnęła się szeroko. Wiedziała, że jest jej wierny jak stary pies. Poza tym, uwielbiała kiedy się z nią droczył. Nachyliła głowę do jego ucha i z uwodzicielskim uśmiechem na twarzy, wyszeptała:
- I nigdy o tym nie zapominaj, mój morski jebako.



Inspirowane mrocznym umysłem Ilony: Chata Wuja Freda

Dedykowane wszystkim znajomym, dla których „po bożemu”, to zdecydowanie za mało.